"Iceman" ma to we krwi. Najczęściej używa pistoletu z tłumikiem albo miniaturowego rewolweru, ale nie należy do osób wybrednych – potrafi zabić właściwie wszystkim, co ma pod ręką (a nawet samą ręką). Nazywa się Kuklinski. Richard Kuklinski. Nie mylić z pułkownikiem, który stanął ością w gardle generałowi Jaruzelskiemu. Kuklinski istniał naprawdę. W ciągu niemal czterdziestu lat zabił blisko sto osób (choć
[empty]
przyznawał
[empty]
się do ponad 250 morderstw). Większość na zlecenie mafijnego bossa, Roya DeMeo. Jego chłodny przydomek nie wziął się znikąd – Kuklinski był pionierem nowej metody utylizacji zwłok, które
[empty]
ćwiartował, pakował w foliowe worki i zamrażał, aby policja nie była w stanie błyskawicznie ustalić daty zgonu. Lodówki obsługiwał wraz z nim Robert Pronge – za dnia wesoły lodziarz, po godzinach cyngiel do wynajęcia. Choć trudno dać temu wiarę, to również prawdziwa postać. Utkany z elementów klasycznego kina gangsterskiego i niemniej klasycznej filmowej biografii, obraz pochodzącego z Izraela Ariela Vromena z poszanowaniem zasad obydwu gatunków i "po bożemu" opowiada koleje losu polskiego killera. Bohater prosto z podrzędnego kina porno trafia pod skrzydła DeMeo i rozpoczyna wielkie sprzątanie świata. Skonstruowany jest na wzór swoich popkulturowych kolegów po fachu, nieustannie
[empty]
balansujących na granicy (a)moralności (vide
[empty]
Leon Zawodowiec i serialowy Dexter): zabija tylko szumowiny gorsze od siebie, a kodeks honorowy nie pozwala mu wycelować lufy w kobiety i dzieci. W perspektywie Vromena to w gruncie rzeczy równy gość o poplątanym życiorysie i nieciekawym dzieciństwie. Jak ulał
[empty]
pasuje do filmu, w którym mafijne spotkania odbywają się w mahoniowych gabinetach, a scenom wewnętrznej walki towarzyszy niemal operowe zadęcie. Powierzchowny wgląd w zwichrowaną psychikę bohatera nie wyszedłby zapewne Vromenowi na dobre, gdyby nie wybitny Michael
[empty]
Shannon – nominowany do Oscara za "Drogę do szczęścia", polujący aktualnie na Supermana na planie "Man of Steel". Jego mętny, nieobecny wzrok, specyficzny chód i zwalista sylwetka przeczą wszystkim banałom, z których reżyser próbuje zlepić bohatera. To wielka rola, przyćmiewająca uderzających w struny autoironii Raya Liottę i Chrisa Evansa oraz nieco zagubioną na planie Winonę Ryder. Nie zdziwiłbym się, gdyby Shannon
[empty]
po raz kolejny znalazł się na celowniku oscarowej kapituły. Paradoksalnie, film może mieć w Polsce jeszcze lepszy marketing niż w Stanach Zjednoczonych, zwłaszcza jeśli dystrybutor zastąpi Richarda swojskim Ryszardem i nie zapomni wspomnieć o kolejnej, obfitującej w znamienne dialogi, rólce Weroniki Rosati. Tytuł już mam: "Lodziarz, czyli jak zostać zabójcą". Hasło przewodnie, będące parafrazą słów bohatera, też: "Jest Polakiem. Pracuje dla wszystkich".